Archiwum bloga

piątek, 28 października 2016

Rozdział 32 Nikłe szanse.... ( 28.10.2016r)

 Perspektywa Lili

Po 5 koszach które rzuciłam z pomcą 3 innych dziewczyn czekajac na Roslie wiedziałam że zapyta Melani czy chce grac. Widząc jak zaraz skończe.Tylko 15 punktow maja przewagi.

-Nie chce...? dasz rade?

-Ależ oczywiście *powiedziałam kłamiąc jak z nut czy ja zdąże  razem z dziewczynami zdobyc 15 puntów?.. Jednak próbowałyśmy nasz cele ciagle było trafianie za 3punkty i zabieranie im piłke. Widziałam że widzowie nie będą mogli usiedzieć na miejscu.

-SŁODKIE KOCIEC DZIS WYGRAJA WYGRAJA WYGRAJA~!!! *krzyczeli widzowie jednak nie słuchałam ich, czułam że coś jest ze mna nie tak. W koncu wyprzedziłyśmy rywalki było 70 do 55. Sedzia zagwizdał.

-WYGRALIŚMY!!! *zapiszczała Rosa, ja wyglodalam jak śmierc ledwo trzymałam się na nogach

-Ros złap mnie proszę *chwycila mnie i w tej samej chwili wylodowałam komuś w ramiona. Spojrzałam w jego kolorowe tęczówki po czym zemdlałam.

Perspektywa Lysandra

-Lili Kapitan 2minut na ławce!!! *powiedzial a ona spojrzała się na niego bardzo wkurzona.

-LILI  DZIĘKUJEMY DZIEKUJEM DZIĘKUJEMY!!! *Zaczeliśmy krzyczec do Lili.. Oglodsaliśmy mecz prawie już nie siedząc  miejscu. Ja wstawałem i siadałem. Kastiel zastopowal kiedy Lili usiadla na ławce. Rosalia też oberwała w brzuch, trzymała się za brzuch jednak pociągnęła laske za wlosy i podłożyła
Urocza Rosa, w chwili kiedy podłożyła nogę dziewczynie. 
noge a potem jej jeszcze dołożyła chyba za mnie i za siebie,.

-Slodki Amoris Rosalia 2minuty kary!! I rzut wolny dla America grils !!! *krzyknal sędzia czego efektem był głośen.

-UUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! *Gra jednak toczyła się przeciwko 5 na 3. Dziewczyny starały się jednak walczyc dalej. Po 2 minutach wróciła Lili biała jak kreda. Jednak walczyła spojrzałem na wynik Było 50 do 30. Podbiegła do niej Kim i zaczeła się pytac pogadały troche po czym zaczeły biegac i zdobywac te stracone punkty. Udalo mi się, ale wiedziałem że długo nie wytrzyma na tym boisku żadna z tej piatki.

-Chodz na dół *powiedziałem do Kastiela

-Po co?

-Zobacz jak wygloda Lili albo Rosalia to rozumiesz *powiedziałem idąc  na dół. Jeszcze tylko 5minut i gra miała się skończyc.

-SŁODKIE KOCIEC DZIS WYGRAJA WYGRAJA WYGRAJA~!!! *krzyczeli widzowie . My usiedliśmy obok trenera.

-Trenerze, dlaczego Pan nie zmienia Lili  z Melani?

-Lili  tego nie potrzebuje

-Jak umrze na boisku to będzie pana wina *powiedziałem spoglodajac na moja przyjaciółke była blada tak że nie wiem jak jeszcze trzymała się na nogach. W końcu usłyszeliśmy gwizdek. Pobiegłem na boisko.

-WYGRALIŚMY!!! *zapiszczała Rosa, jednak złapała się za boki

-Ros złap mnie proszę *Powiedziała to Lil , podbiegłem do niej i złapałem ją, nie mal w ostatniej chwili.
 Wpadła w me ramiona * Ah to ty.
Lys łapie w ramiona Lili

-Tak spokojnie, nie musisz mi skopac tyłka * uśmiechnęła się po czym na normalniej w świecie zemdlała.  Iris nie była zazdrosna. Spoglodałem jej w oczy a ona mnie.  Po chwili i ona upadła. Złapał ją jednak Kastiel widząc że trzymam Lili i nic jej nie jest, pobiegł do przyjaciółkim.  Wszyscy zaczeli biec do niej lekarze uczniowie. Położylem ja delikatnie na podłoge, lekarz zaczał sprawdzac. Rosalia pochwili również zemdlała. Podbiegł do niej Leo i ją złapał przed upadkiem. Wszyscy pojechaliśmy do szpitalu. Tak skończylo się świetowanie nasze i dziewczyn. 3 dziewczyny z drużyny wylodowaly w szpitalu. Wszystkie leżały a lekarze je sprawdzali.

-Witajcie *powiedziała jej ciocia. *Ocknela się jednak jest strasznie zmeczona, pojedynczo możecie ją odwiedzac. Co do Rosali i Iris są nadal. Badane *powiedziala znikając nam z oczu. Pierwsze które weszły to Melani, Kim i Nina.


Perspektywa Lili 

Do mojej sali szpitalnej weszła ciocia. Usiadła obok mnie i pobłaskala po policzku.

-Tym razem nic złego Ci się nie stało, zebra w dobrym stanie. Jednak został uszkodzony twój narząd dotyczący dzieci. Na chwile obecną pozbawiono Cie go przez mocniejsze uderzenie.

-Wiec jestem pozbawiona bycia matka?

-Na chwile obecna tak, ale już znalazłam świetnego ginekologa który Ci pomoze to leczyc kochanie, jesteś młodziutka poki co wiec dzieci to nie problem. Jednak życze sobie byś miała dzieciaki *powiedziała całując mnie w głowe *Bardzo mocno Ciew kocham

-Ja ciebie tez*powiedzialam uśmiechając się do niej. Chwie pozniej do mojego pokoju weszła Kim, Melani i Nina.

-Hej *powiedzialam a one podeszły bliżej Nina usiadła w moich nogach. Kim stanela po lewej stornie a Melani usiadla ciskając mnie za reke.

-Jak się czujesz? *zapytała Melani

-Dobrze, dobrze *powiedziałam * A jak mecz/..>?

-Wygralyśmy~!!!! dzięki  twoim ostatnim minuta, tak nas zmotywowałaś że przepędziłyśmy je *powiedziala dumna z siegie Kim. *Co powiedział lekarz?

-Na chwile obecną straciłam zdolności do robienia dzieci *powiedziałam a one wzdrygały się.*Agdzie Iris i Roslaia/

-Rosalia jak i Iris leża w łóżku obie zemdlały zaraz po tobie. Nie wiadomo co im jest *powiedzialy a ja już wyskakiwałam z łóżka

-Lili!!! *krzkyneła cala trójka na korytarzu zobaczyłam chłopców. Lysandra, Nataniela, Armina, Alexa i Leo.

-Gdzie leży Iris i Rosalia? *zapytała żaden nie chciał m ipowiedziec *GDZIE LEŻY DO CHOLERY ROSALIA!! *Powiedziałam i w koncu odpowiedzial mi Leo.

-Sala 140 Rosalia, sala 260 Iris. *powiedziała a ja już leciałam do bliższej sali. Żadna pielegniarka mnie nie zauważyła wiec byłam spokojna. Zajrzałam przez okno czy są lekarze u Rosali poczym weszłam.

-Lili !, nic Ci nie jest? *zapytała leżac i nie ruszając się , podbiegłam do jej łóżka i złapałam ją za dłoń* Przepraszam przepraszam *powiedziałam do niej.

-Spokojnie to tylko 3 rzebra złamane, boli jak cholera ale przeżyje a co z Toba?

-Pozbawiły mnie bycia matką, jakis narząd szlak trafił *powiedziała a ta zaczeła się śmiac.

-Nie przejmujesz się tym?

-Ciocia powiedziala że znalazła jakiegos dobrego ginekologa który mnie będzie leczyc. A poki co nie mam nawet z kim spłodzic tego bachora *powiedziałam co jeszcze bardziej ją rozśieszylo, po chwili jednak się uspokoiła.

-Widziałam jak Kastiel się na ciebie patrzy. Sądze ze biedak się zakochał w Tobie…

-Co ty mówisz wiesz dobrze że nie

-Tak, myślałam do czasu aż wrócił i zobaczyłam jak na ciebie patrzy. Sądze że on tego nie rozumie ale nie chce wiedziec.

-Daj spokój, planuje się zemścic na nim za to że zrobił ze mnie zabawke

-O to mi się podoba *zaśmiała się do mnie.

-A ile tutaj będziesz siedziec?

-Tydzień

-Tylko,,,>?

-Tak, twoja ciocia dzwoniła do mojej mamy i taty powiedizala ze zaopiekuje się mną, czyli pewnie…

-Wprowadzasz się do mnie!! *zaśmiałam się uradowana

-Po za tym nakrzyczała na lekarza bo powiedział że powinnam około miesiąca, a ona przecież jest w 2 klasie. Ciagle jakieś egzaminy jak sobie poradzi!

-Cała ciocia. A powiedz mi co z Iris?

-Również zemdlała, jedna dotego czasu nie mogę Si ruszyx z tego łózka *wstałam

-Idę do niej ,ucaluję ją od ciebie *powiedziała wychodzac i idac do lózka Iris. Uśmeichnela się na mój widok a potem się skrzywiła.

-Hej jak się czujesz?

-Bywało lepiej a ty?

-A zostałam pozbawiona bycia matka tak mnie uderzyła *zaczełam…

-Mnie też oberwalam po bokach okazało się zemam coś nie tak z nerkami. Jestem pobadazowana, nawet cycki *zaśmiałam się razem z nią.

-Zawołam lysia zajmie się Toba.

-lili.?

-Tak *powiedziałam wstając z lózka

-Sadzisz ze Lysander coś do ciebie czuje? *kurde boj się że jej go odbiore.

-Pewnie, przecież jest moim braciszkiem *powiedzialam całujac ją w głowe *spokojnie kocham go ale jak brata. Dam Ci znac jak zjawi się mój ideal *powiedziałam i w tej samej chwili wszedł do sali Lysnader. *O twój już się pojawił *zasmiałam się wychodząc i im nie przeszkadzając zmierzałam już do swojj sali. Kiedy wpadłam na Nataniela.

-Czesc..? *powiedziała pytającym tonem

-No hej *uśmiechnał się *Jak się czujesz?

-W porządku a co? *powiedział idąc w strone swojej sali.

-Martwiłem się o ciebie.


Nat & Lili
-Bałeś się że nie  przeżyje tak?, cholera nie powiodło się *powiedzalam patrzac mu w oczy. Złapał mnie za dłóń i pociągnął na ścianę. Poczułam ból. Ujal moja twarz w swoich dłoniach.

-Martwiłem się o ciebie.

-Kurcze to nie możliwe….

-O czym myślisz/ *zapytał przybliżając się do mnie…



-Kiedz mnie zostawisz w spokoju? *powiedzialam zostawiając go samego i idąc droga. Do swojego łóżka. Kiedy weszłam do pokoju byłam wolna i sama nareście pomyślałam uśmiechając się do siebie.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz