Archiwum bloga

sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 4 Milczę, brak mi sił by powiedziec cokolwiek...(06.02.2016)



Perspektywa Lili

Przez kolejny pierwszy tydzień nauki płakałam, nie potrafiłam się pozbierac po stracie zdjęcia. Niby miałam drugię zdjęcie rodziców,  ale to nie to samo, na tym zdjęciu które starałam się pozklejac byli oni sami. Mlodzi zakochani w sobie. Wpatrzeni młodzi ludzie którzy wiedzieli czego naprawdę chcą. Jedyna osobą z która rozmawiałam była Rosa. Podobno następnego dnia naskoczyła na Kastiela za to co mi zrobił. A ja po prostu trzymałam się od niego z dala. Na połowie lekcji było cudownie bo go nie było ,ale na tych co się jakimś cudem pojawił, Rosa siedziła ze mną a Lysandera wysłała do jego ławki. Tak był dzisiaj. Na lekcji (Polskiego ) Angielskiego. Omawialiśmy lekture Roemo i Julia. Nikt jej nie słuchał, ja spoglodalam na sklejone zdiecie rodziców.

-Co myślisz o tym by przyjść na trening i zobaczyc jak gramy? * Zapytała białowłosa piekności, pewnie matka nie może znieści myśli że jest ładniejsza od niej. 

 -Ja...?

-Co strach Cie obleciał nowa *w moja stornę odwróciła się Amber, jeszcze nigdy z nią nie rozmawiałam. Wzięła do ręki moje sklejone zdjecie. *A to co? Patrz Liv!, Charlotty!! *pokazała jednej i drugiej.


-Oddawaj to! *wrzasnęłam wstawiając, tym razem miałam zamiar szczelic jej w morde. Wstałam już
*Oddawaj bo tym razem źle się skończy!!!

-Chcesz mnie zbic za takie cos?, to i tak jest w takim stanie że nie nada Ci się na nic *Roztargała zdjęcie na pół. Tym razem zanim się rozpłakałam szczeliłam jej pieścią w twarz i kopiąc ją w brzuch. Spojrzałam na nią z łzami w oczach i nie zwracając uwagi na to że zdjecie zebrałam  rzeczy i wybiegłam z klasy. Nikt nie poleciał za mną. Tam myślałam wyciągnęłam parasolkę i znów płacząc wyszłam ze szkoły. Nie miałam pojecia co takiego zrobiłam Kastielowi czy tej całej Amber że się mścili na mnie. Zaczeło padac rozłożyłam parasol by nie zmoknąc, zmierzając w stornę mojego domu. Ale czy na pewno mogłam go nazwac domem... Dom....Miałam tyle na karcie że postanowiłam że wyjade. Ciocia akurat miała dyżur więc szybko by się nie skapła że mnie nie ma a mysle że 1000$ starczy mi na podróż do domu. Do Polski. Szłam już w stronę parku kiedy. Ktoś zmierzał w moją strone.

 -Lili!!!!! *wydarł się rozejrzałam się to on mój wróg numer 1 w tej szkole. Czerwonowłosy chłopak przystojny ale wolałam trzymac się od niego z daleka.  Jednak stałam i czekałam na to co ma do powiedzenia. Może kolejna groźba dzięki czemu pewna pewniejsza wyjazdu...?



-Coś zrobiłam znowu?, skrzywdziłam twoją dziewczyne? *pomyślałam o najgorszym nagle zdałam sobie sprawę, że przecież najgorszy uczeń musi miec laskę coś takiego jak ta Amber. Śliczny plastik.

-Nie chciałem Ci to dac *zerknęłam na jego dłoń, potargane zdjęcie rodziców.

-Skad je..?

-Amber upuściła jak dostała w twarz. *powiedział a ja wziełam zdjęcie do reki. Spojrzałam na nie.

-Dz….dziekuje *powiedziałam, patrząc na kawałeczki tego co zostało po nich.  *Mogę już odejści?, czy jeszcze oberwę czymś?, chyba że chcesz kase?, za to? *zaczełam wymieniac byle tylko nic się nie stało. Już jutro mogłam być w Polsce na grobie rodziców. Tylko to się liczyło.

-Przez calutki tydzień starałem się Ciebie przeprosic, ale Rosali nie pozwoliła mi przybliżac się do Ciebie. Wiec skorzystałem z okazji i ii sory…

-To nic nie da, nie przywrócisz tymi słowami moich rodziców. A tym bardziej zdjęcia. Straciłam jedyną pamiątke po nich rozumiesz!, jestem sama na tym świecie a to zdjęcie trzymało mnie przy życiu przez te pół roku *powiedziałam z oczami pełnymi łez i machając głową, w końcu poczułam że mogę mu to wszystko powiedzie, powiedziec że jest dupkiem i żeby trzymał się odemnie z daleka.*Nigdy Ci tego nie wybacze, Rosa ma rację z tym nie zbliżaniem się do mnie. Nie zbliżaj się do mnie już nigdy, i tak pewnie po tym zdarzeniu zostane wyrzucona ze szkoły.*Zerknełam na potargane już całkowicie zdjecie po czym wrzuciłam je do śmieci. Tego już się nie da sklejc nie widac już ich twarzy Wogule. Po czym ominęłam czerwonowłosego i sobie poszłam. Weszłam do domu, wziełam małą torbe i ruszyłam na lotnisko. W moim domku będe za 14 godzin.  Ucieszyłam się na to. Mając jednak nadzieje że Agata nie zmierza już do mojej szkoły przez to że pobiłam tą dziewczyne. Kupiam bilet, akurat szczęście mi sprzyjało, lot miałam za 10 minut wiec przeszłam bramkę i wpakowałam się do samolotu. Przynamiej tutaj nie pytali o to czy jestem pełnoletnia. Siedząc w samolocie otworzyłam swój pamiętnik. Już nowy w domu zostal stary.

,,Pamietniku

Wracam do domu jestem szcześliwa, wiem że Szkoła Słodki Amoris mnie wywali więc nie ma co zostawac. Wróce do domu do Polski, po czym poszukam sobie pracy i spróbuje zarobic na swoje utrzymanie. Teraz nie potrzebuje zbyt wielu starczy mi tylko butlka wody i nawet sucha bułka. Tylko tyle… Dam sobie rade jestem pewna ‘’



Perspektywa Kastiela

-Wiec gdzie jest Lili?! *powiedziała jej ciotka, a Rosali spoglądała mnie ja jednak nie przejmowałem się tym

-Gdzie ty byłeś w czasie przerwy?

-A wiesz zapalic i takie tam *powiedziałem uśmiechając się do niej a ona odwzajemniła to.

-Nie teraz Rosali *powiedziała Pani dyrektor. Nie zwracała na nią uwagi.

-Ostatnio uczniowie tej szkoły* spojrzałam na Amber i na mnie *Skrzywdzili Lili .Nosiła w portfelu zdjecie swoich rodziców. Opowiedziała mi jak wiele dla niej znaczyło *powiedziała łamiącym się głosem. *Myśle, właściwie to jestem nawet pewna że Lili po stracie tego zdjęcia postanowiła wrócic do rodziców. Sądze ze pojechała do swojego domu. *Ciotka jej otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.

-Wróciła do domu, jestem pewna, pojechała do nich na grób. Przez pierwsze 3 miesiące siedziała przy ich grobach calutkie dni. A jak miała wrócic do domu to była katastrofa.

-Właśnie dlatego dawała sobie rade z tym zdjęciem *powiedziała głośniej bym usłyszał. Ja już i tak zaczełem żałowac tego ze zdjęciem. Teraz zdjecie jej rodziców spoczywało w  mojej kieszeni.

-Boze dziękuję dziecko *powiedziała do niej *Lece sprowadzic ją, jest nie pełnoletnia w Polsce mogą ją zamknąć. . Jeszcze jak przyleci samolotem *powiedziała wybiegając z klasy. Spojrzałem na Su a potem na Rosalie, po czym oddaliłem się. Wiedziałem co powinienem teraz zrobic…


Perspektywa Ciotki Agaty

Biegłam ile sił w nogach bo nie mogłam złapac taxi.  Kiedy ją złapałam leciałam znów biegiem na lotnisko. Lot do Polski, lot do polski powtórzyłam w myślach wpatrując sie na liste odlotów.Ale  nie mogłam znalezic.W końcu zobaczyłam za godzinę. Poleciałam kupic bilet po czym czekałam w spokoju. Wcześniejszy lot był półtorej godziny wcześniej także przylece godzinę pozniej po niej.  Kilka godzin kiedy byłam w samolocie myślałam już tylko co jej powiem. Straciła fotografie rodziców. Jedyną pamiątkę po nich. A jeśli zobaczą ile ma lat?, doczepią się tego. Co raz bardziej się denerwowałam.  Nastepnego dnia kiedy już byłam w Polsce znów wezwałam taxi i pojechałam do jej domu. Miała klucze bo dom należał do niej. Więc jeśli jej nie będzie w śrdoku to będzie znaczyło że poleciała na rodziców grób. No i tak ją dopadłam. Siedziała spokojnie na ławce przy grobie rodzinnym. Zobaczyłam róże które kupiła i wielki znicz z tą lampką na baterie. Zbliżając się do niej podsuchałam rozmowy.

-Nie potrafie sobie poradzic bez was. Zawsze to wy mi pomagaliście gdy zrobiłam źle. Kiedy paliłam i piłam. A teraz..?, jak ja mam sobie poradzic?, nawet niewiem dlaczego ten chłopak rozwalił wasze zdjecie. Wiecie chociaż dlaczego mnie w tak krótkim czasie znienawidzil.>?, a dziewczyna?, ta blondynka?, o co jej chodzilo?, wasze posklejane zdjęcie rozerwała na jeszcze mniejsze kawałki. Potem ten chłopak pobiegł po mnie kiedy już ją pobiłam i oddał zdjęcie w kawałkach. Przeperosił, ale wątpię żeby to było serio, pewnie Rosalia o której wam wcześniej opowiedziałam mu kazała…. *Powiedziała a wtedy ja oparłam ręke na jej barku.

-Kochanie*powiedziałam a ona spojrzała na mnie

-Jak mnie odnalazłas?

-Ta cała Rosalia powiedziała gdzie możesz być. Mogę się przysiąśc?

-Tak *zrobiła mi  miejsce, usiadłam obok niej po czym zaczełam swój mądry wykład

-W dniu śmierci twoich rodziców byłam w takim szoku że niewiedziałam jak się nazywam. Naprawdę. Moja siostra no i twój tata. Zawsze byli mi bliscy. I jak mówiłam pierwszego dnia jak do mnie przyjechałaś dwa tygodnie temu mówiłam Ci że cie kocham prawda? *kiwnęła na znak głowa. *Uwierzysz mi jak powiem Ci że ciągle widzie Ciebie jaką mała dziewczynkę jak na zdjęciach?. Dla mnie jesteś jak córka której nigdy nie miałam bo nie mogłam mieć. Kochanie, bardzo mocno Cie kocham. Tak jak mam nadzieje że ty mnie też. I kiedy dowiedziałam się że będziesz pod moją opieka przeraxiłam się. Pomyślałam sobie ,,cholera jak ja pogodze prace z nią! ‘’ ale nagle sobie zdałam sprawe że jesteś piękną dziewczyną która jest już dorosła. I sądze że poradzi sobie sama jeśli będzie tego chciała. Jednak przez te pół roku byłam załamana. Straciliśmy ich w czerwcu a ty od tantego czasu nie powiedziałaś słowa. Żadnego, bałam się że już nigdy się nie odezwiesz, uznasz to za głupie, ale uważałam że to moja wina że ty nie chcesz się odezwac. 

-Dlaczego:?

-Bo wiedziałam że mnie nienawidzisz i bałam się że odwrócisz się odemnie, uciekniesz tak jak dziś albo co gorsze..

-Popełnie samobójstwo?, rodzice by mnie tam na górze chyba sprowadzili do pionu *obie się uśmiechnęłyśmy

-Także moje słońce bardzo mocno Cię kocham i mimo tego wszystkiego że nie rozumiemy się musimy się odnaleści strasznie mocno Cie kocham .* przytuliła się do mnie

-Ja też Cię kocham *pierwsze słowa miłości były wypowiedziane do mnie. *Ale przenieś mnie z tej szkoły.

 -Dlaczego?, myśle że Liliany  Scruutt , przepraszam Lili Scruutt da sobie rade z tym chłopakiem i z ta dziewczyną i jeszcze da im popalic. *
uśmiechnełam się do niej a ona odwzajemniła mój uśmiech. Potem obie opowiadaliśmy Filipowi i Łucji jak sobie radziliśmy.No i obiecaliśmy im że za miesiąc tu znów przylecimy ich odwiedzic. Zostawiliśmy bukiety czerwonyh róż i długo świecący się znicz. Zobaczyłam jak moja dorosła chrześnica pokazuja że nie podda się że będzie walczyc. Wykapana matka powiem szczerze byłam z niej okropnie dumna. Zajrzalyśmy do domu po czym poszłyśmy na lot kolejny do Brazyli…

Perspektywa Lili

Spoglodałam przez okno więc jeśli wyleciałam w piątek dzisiaj jest niedziela, to jutro znowu szkoła. Załamałam się tym faktem jednak po rozmowie z ciocią i rodzicami wiedziałam że muszę zmierzyc się z tym co mnie czeka jutro w szkole. Podróz trwa za długo zdecydowanie, jednak chciałam i musiałam leciec do nich nacieszyc się zdjęciem i zostawic go na zawsze w pamieci. Kiedy doszłyśmy z ciotką do domu zobaczyłam duża paczke do mnie.

-Poczta dzisiaj? *zdziwiłam się zerkając na wielki karton.

-Penwie od wczoraj jest. *uśmiechnała się do mnie otwierając drzwi wziełam to do swojego pokoju, było strasznie lekkie. Uśmiechnełam się idąc do swojego pokoju.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz