Archiwum bloga

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 9 Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry....(11.03.2016)


Perspektywa Kastiela

Pobiegłem w stornę parku. Wiedziałem że o tej porze  będzie tam  pełno osób mojego wrednego pokroju. No i nie pomyliłem się. Zobaczyłem Lili wokół jakiś bandytów.

-AAAJJJJ* powiedziałem głośniej, spojrzeli na mnie razem z nią.

-To Kastiel * zaśmiał się Matt, stary znajomy nie pytajcie * Witaj przyjacielu!!! , Jak widzisz próbujemy nuaczyc coś tej laleczki. Dobrych manier. *powiedział Matt jeden z moich starych znajomych.

 -Za późno by ją czego kolwiek nauczyc. * Chłopaki jak ja zaczeli się śmiac. Blondynka spojrzała na mnie oburzona. * Znam ją i jednak  wole żeby była jednak cała.

 -To jedna z twoich laleczek.? * Zapytał Matt uśmiechając się do nich.

-Otóż to *powiedziałem, mimo że to nie była prawda,. Rozeszli się a ona upadła na ziemi, nie zwracając na mnie uwagi zaczeła głośno płakac. Nie zamierzałem ją pocieszac. Mnie coś takiego nie interesuje. Wyciągnełem tel i spojrzałem na zegarek * RUSZYSZ DUPĘ! * Przecież nie jestem dobry, nie poddam jej chusteczki by wysmarkała nos, nie przytulę. * Przecież poszli zostałaś ze mną!
Nie ma tutaj tego co tu piszę :D

 -No właśnie jestem z tobą * Spojrzała na mnie wyciągając dłoń przed siebie, jednak po kilku sekundach  stwierdziła żę to bez sensu i ją oddaliła. * Już raz byłam w takiej sytuacji. *Wstając, spojrzała na mnie i mnie do siebie przytuliła .Dziwne to było uczucie, ale takie, takie inne które już dawno nie znałem. Zniżyłem się nie co i przytuliłem ja do siebie bardziej. Czekałem aż się uspoki. Była w podobnej sytuacji?, ale o co chodzi?, jakiej sytuacji?.  Co jej zrobili?, Ona pewnie domyśliła się o co mi, wiec odchyliła się zabrała z trawy swój plecak i ruszyła przed siebie. Jakby to przytulenie nigdy sie nie wydarzyło.

-Próbowali mnie zgwałcic, było ich trzech dwóch mnie trzymało a jeden….. *powiedziła przez łzy.

-Ci ci… spokojnie, jestem tutaj nic Ci nie grozi * Podeszłem do niej i znów ją przytuliłem. Jeszcze kilka godzin wcześniej się nienawidziliśmy a teraz?, przytulam ją do siebie.

-Wyrywałam się im, udało mi się wtedy kiedy on już rozerwał ze mnie ubranie. Biegłam ile sił w nogach a oni za mną. Dopadli mnie, za ucieczkę  zostałam tak pobita że nikt ani policja ani rodzice nie wiedzieli jakim cudem żyję.Kiedy znów udało mi się uciec biegłam w stornę domu z nadzieją że ktoś mi pomoże. Dom był zamkniety modliłam się żeby byli jednak w środku wiec pukałam dzwoniłam, oni mnie dorwali  ale już nie chcieli wykorzystac, chcieli pobic. Pobili mnie aż do utraty przytomności. Nie wiem co sie ze mną działo bo natepna rzecza jaka pamiętam to lekarza mówiącego mi że musze leżec jeszcze bo prawie wszystkie żebra mam połamane. Na szczęscie nic mi nie zrobili oprócz pobicia. Ciaza u mnie dla rodziców była bym jak gwoździ do trumny….

 -Dlatego tak nie znosisz ludzi mojego pokroju. * Zapytałem a ona kiwneła głowa po czym spojrzała przed siebie.

-Nienawidze buntowników *powiedziała spoglodajac w moje oczy, dopiero teraz zobaczyłem że cała drży z zimna. Zdjelm swoją kurtkę i jej dałem, dotknąłem jej podbródka, nie wylodał dobrze.



-Dzisiaj nic Ci nie zrobil tak? *zapytałem.

-nie nic auc! *powiedziała kiedy dotknelem znów policzka. Objałem ją za ramie i szliśmy pomału w storne jej domu. Kiedy byliśmy na miejscu, sprawdziła czy ciotka śpi po czym poxegnała się ze mną.

-Dobranoc Kastiel

-Dobranoc *powiedziałem schodząc ze schodów i już idąc.

-Czekaj *wyszeptała idąc za mną *Przepraszam że nazwałam Cie…

-Myśle że powiedziałaś prawde. Jestem kobieciarzem i tyle * uśmiechnałem się a ona do mnie

-Dziękuje, za to w parku, nie wiesz ile to dla mnie znaczyło. *uśmiechnęła się do mnie

-Zapamietaj tylko jedno Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry...

` -Postaram się. Dobranoc Kass *powiedziała wchodząc do swojego  domu i zamykając go na klucz. Zobaczyłem na górze światło. To jej pokój, szykowała się do spania. Spoglodałem jednak ciągle w górze mając nadzieje że jednak spojrzy jeszcze raz. Guzik nie stało się tak. Prawdopodobnie wyszła z pokoju bo nic nie było widac. Dostałem ese od Su.

,,Czy dzisiejszej nocy tez będziesz ze mną’’
Uśmiechnełem się Su była we mnie masakrycznie mocno zakochana, a ja a czy ja coś czuje do Su..?

Spojrzałem jeszcze raz na okno Lili sypialni po czym zadzwoniłem do Su.


-Czesc


-No Kastiel w końcu! 


-Dom wolny?


-Tak, rodzice wyjechali 


-No to za chwilie jestem u Ciebie


-Czekam Kochanie!!! * Zaśmiałem sie melodyjnie, dziewczyna która tak naprawdę nigdy mi sie nie znudzi. Zaczełem iśc w storne domu Su. Ile jeszcze będzie tak we mnie zakochana?



Perspektywa Lili


Po meczu poszłam już do domu, strasznie bolał mnie podbródek wkoncu przejechałam nim połowe bojska. Nat nawet mnie nie przeprosiłza to. Łza płynęła po moim policzku. Co ja takiego robiłam? Że mnie nie lubili?, najpierw Kastiel, potem Amber a teraz on Nataniel. Sądziłam że kurat Nataniel mnie polubi. Szłam sobie po mału kiedy zobaczyłam grupk mężczyzn wokół mnie.

-Czesc śliczna *uśmiechnał się do mnie jakis brunet.

-Jak samopoczucie?*uśmiechnał się do nie spoglądając na kolegów .nastepny kolege. Zaczął mnie macac po kurtce.

-Nie jest Ci za gorąco?

-Nie

-Pozwól że Ci ściągane?

-Odwal się odemnie.

-AAAJJJJ* powiedział ktoś nie co głośniej, spojrzeli na niego a potem na mnie. To kastiel pewnie im kazał..

-To Kastiel * zaśmiał się brunet. * Witaj przyjacielu!!! , Jak widzisz próbujemy nuaczyc coś tej laleczki. Dobrych manier. *powiedział a rudowłosy sie uśmiechnal jakby to był dobry dowcip.

 -Za późno by ją czego kolwiek nauczyc. *Wszyscy zaczeli sie śmiac, a ja czułam sie jak głupia blondynka.  * Znam ją i jednak  wole żeby była jednak cała.

 -To jedna z twoich laleczek.? * Zapytał jeden z nich

-Otóż to *powiedział Kastiel, myślałam że ucieszy się ze kumple złapali dla niego mnie. , Dotknał mnie jeden nożemprzejzdzajac po moim już zranionym podbródku. Upadłam na ziemie dotykając go i czując krew, Zaczełam płakac. On chyba czekał na coś. * RUSZYSZ DUPĘ!! * Znów wróciły do mnie wspomnienia nie dawnego wydarzenia gdzie stało się podobnie tyle że oberwałam zbyt mocno.
Przecież nie jestem dobry, nie poddam jej chusteczki by wysmarkała nos, nie przytulę. * Przecież poszli zostałaś ze mną!


 -No właśnie jestem z tobą * Spojrzała na mnie wyciągając dłoń przed siebie, jednak po kilku sekundach  stwierdziła żę to bez sensu i ją oddaliła. * Już raz byłam w takiej sytuacji. *Wstając, spojrzała na mnie i mnie do siebie przytuliła .Dziwne to było uczucie, ale takie, takie inne które już dawno nie znałem. Zniżyłem się nie co i przytuliłem ja do siebie bardziej. Czekałem aż się uspoki. Była w podobnej sytuacji?, ale o co chodzi?, jakiej sytuacji?.  Co jej zrobili?, Ona pewnie domyśliła się o co mi, wiec odchyliła się zabrała z trawy swój plecak i ruszyła przed siebie. Jakby to przytulenie nigdy sie nie wydarzyło.



-Ci ci… spokojnie, jestem tutaj nic Ci nie grozi *powiedział do mnie, poczułam się przy tym chłopaku nie tak jak zawsze, tylko jak jak właściwie bardzo bezpiecznie.


-Wyrywałam się im, udało mi się wtedy kiedy on już rozerwał ze mnie ubranie. Biegłam ile sił w nogach a oni za mną. Dopadli mnie, za ucieczkę  zostałam tak pobita że nikt ani policja ani rodzice nie wiedzieli jakim cudem żyję.Kiedy znów udało mi się uciec biegłam w stornę domu z nadzieją że ktoś mi pomoże. Dom był zamkniety modliłam się żeby byli jednak w środku wiec pukałam dzwoniłam, oni mnie dorwali  ale już nie chcieli wykorzystac, chcieli pobic. Pobili mnie aż do utraty przytomności. Nie wiem co sie ze mną działo bo natepna rzecza jaka pamiętam to lekarza mówiącego mi że musze leżec jeszcze bo prawie wszystkie żebra mam połamane. Na szczęscie nic mi nie zrobili oprócz pobicia. Ciaza u mnie dla rodziców była bym jak gwoździ do trumny….


-Dlatego tak nie znosisz ludzi mojego pokroju.? *zapytał nagle, miał racje jego pokroju zbuntowanych.

-Nienawidze buntowników *powiedziałam spoglodajac w jego oczy, Zdjoł swoją kurtkę i mi ją dał. Nakładając na mnier

-Dzisiaj nic Ci nie zrobil tak? *zapytał opiekuńczo.

-nie nic auc! *powiedziała kiedy dotknel nagle mojego podrudka. . Objał mnie za ramie tak bardziej przyjacielsko. I szliśmy po mału w stronę mojego domu. Nie odzywaliśmy się do siebie. Pprawde mówiąc obraziłam go zdziwiłam się jednak że chciał mnie zaprowadzic do domu. Kiedy byliśmy na miejscu, Sprawdziłam czy jest samochód Agaty, gdy byłam pewna że jest otworzyłam swoje drzwi od domu.

-Dobranoc Kastiel *wyszeptałam

-Dobranoc *powiedział po czym po prostu zszedł sobie ze schodów i zaczoł iśc w kierunku butików.

-Czekaj *wyszeptałam idąc za nim

-Dziękuje, za to w parku, nie wiesz ile to dla mnie znaczyło. *uśmiechnęłam się do niego delikatnie, naprawde nie miał pojecia ile dla mnie to znaczyło.

-Zapamietaj tylko jedno Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem wykluczył Cię z gry...
` -Postaram się. Dobranoc Kass *powiedziałam wchodząc do swojego domu i zamykając go na klucz. Rozebrałam buty i kurtkę po czym poszłam na góre zapaliłam światło. Usiadłam na łóżku spoglodajas w okno. Trwało to dosłownie kilka minut p oczym wziełam ciepła pizame i poszłam się umyc gasząc światło… Poszłam do wanny wlałam sobie wode i położyłam się w niej starając się nie myslec o niczym….
Nastpenego dnia obudziłam się w południe. Dzisiaj chłopaki mieli mieć mecz więc my mieliśmy luz w szkole. W końcu ostatni mecz tego sezonu grali u nas. Ubrałam się w wygodną spodnie i koszulke nałożyłam na to delikatna kurtke po czym wyszłam z domu. Kiedy byłam już w szkole. Pierwszą osobą  jaka mnie dopadła był Nataniel.. Dotknełam się podbródka widząc że idzie do mnie. Czy chce mi jeszcze raz dokopac. Martwiłam się tym.On jeden uśmiechnał się do mnie po czym stanoł w miejscu licząc ze ja zrobię to samo.

-Czesc Lili *zaczał nie śmiało

-No hej *powiedziałam zerkając na jakaś pomoc

-Chciałem Cię przperosic za to co dzialo się wczoraj

-Co działo się wczoraj?, ale to był przypadek przeciez

-Tak sadzisz?, to dlaczego się mnie boisz?

-Bo bo , nie nie boje się

-Lili  proszę cie

-Dobrze wybaczam ale… *W tej samej chwili zobaczyłam jak na dziedziniec Kastiel na przywitanie łaskoczę Su a ona wybrywa mu się z objęc. Spojrzałam że oczy Nata również są tam zwrócone.  Czy oni byli razem tej nocy?. Wróciłam wzrokiem do Nata.


-Ty się go boisz? *zmierzyłam wrokiem rudzielca *Boże on Ci rozkazał mnie przepraszac?! *powiedziałam wkurzona, litośc Kastiela była chwilowa. Ja on... ja ...boże ale jestem durna przeciez to buntownik on nie należy do dobrych. *Nie wierze, jak możesz się poddac i pozwalac sobie na coś takiego!

-I kto to mówi! *Walnełam Nata w policzek!

-Jak śmiesz* powiedziałam do niego po czym odeszłam, od początku  wiedziałam że się nie polubimy *Nie nawidzisz mnie od początku przez to że przyłapałam Ciebie i Melani na numerku w pokoju tak?. Wiesz daruj sobie przeprosiny skoro nie są szczere no i spadaj *powiedziałam zostawiając go samego. Trzymał się za bolący go policzek. A ja poraz pierwszy się nie rozpłakałam. Poszlam na hale zając miejsca. Zobaczyłam Rozalie i Iris przy wejściu.

-No w koncu! *powiedziała Iris uśmiechając się do mnie. A ja złapałam sie za bolącą dłoń.

-Co się stało..?

-Właśnie chłopak oberwał odemnie mlaskacza

-co?!! * powiedziały równocześnie śmiejąc sie Rosa i Iris.

-Nie ważne. Iris czemu jesteś taka happy?!


-Tak ja i Lysader podoba mi się ten chłopak wczoraj mi powiedział że ja mu się podobam i powiedział że po czemu pojdziemy na Radkę!!! *wydarła się przy tym ostatnim a ja ją przytuliłam do siebie.

-JESTEM SZCZEŚLIWA!! *Powiedziałam szczerze do niej. A rosa się do nas przytuliła. W końcu czas było wchodzic na mecz zajęłyśmy dobre miejsca. Mecz jeszcze się nie zaczał wiec opowiedziałam im to co wydarzyło mi się i jak Nat przepraszał mnie rano.

-Myy… Od Kiedy Kastiel stał się tak troskliwy?

-sądze że jest jeden powod… *powiedziała Rosa uśmiechając sie

-Masz rację, pewnie kombinuje jak mnie ukrac i jeszcze bardziej skrzywdzic. *Powiedziałam pewnie a Rosa chwyciła się za głowe dłonia. Iris zaśmiała się.

-Ja tam uważam to samo co Rosa

-Przecież on od początku chce mnie zniszczyc i teraz robi to samo.

-Ja tam stwierdzam że nie. zauważasz prostej sprawy kochanie 

-prostej sprawy?

-Tak a wiesz jakiej? * Zapytał przelotnie Iris.

-nie ale raczej nie chce wiedziec.

-A ic sądze że naszemu buntownikowi spodobała się Lill

-Co ? że jak?

-mówiłam że stwierdzi że jaja sobie z niej robisz? * powiedziała Iris do Rosali.


-Tak dokładnie kochanie, podobasz mu się dlatego zaczał cię bronic, rozkazał by Nat Cię przeprosił. A tam w parku zrobił wszystko by tamci nie zrobili mu krzywdy

-Ale to byli jego koledzy! * musiałam sie bronic. * Wiadomo ja lecę na niego ale nie on na mnie!


-AAA!! * pisły obydwie


-Powiedziałam to na glos?, powiedziałam to na głos

-przyłapana zaklepana! * powiedziala Rosa pocierajac dłonią moje włosy. 


-Uspokisz się Videl?, on leci na ciebie!!


Perspektywa Kastiel

Spojrzałem na swoją druynę. Gramy w tym roku po raz ostatni zajmujemy w tabeli 2 miesjce jeśli dzisiaj wygramy będziemy piersi. Będziemy mistrzami.

-Słuchajcie!! *powiedziałam patrzac na Nataniela, który nie dawno oberwał od Lili, musiała się skapnąć że oberwał odemnie. * Mamy dzisiaj ostatni mecz w tym roku szkolnym. Nastepne zaczną się dokładnie za kilka miesięcy w październiku, zajmujemy w tabeli 2 miejsce jeślicz dzisiaj wygramy będziemy mistrzami w tym roku?, chcecie czy poddajemy się? *powiedziałem patrzac na nich.

-Oczywiście *zaczał lys…

-Że nie *odpowiediał za niego Alex

-Skopiemy im tyłek * powiedziałArmin uśmiechając się

-Mlaskacza takiego jak ja zarobiłem przez Videl.

-Może dostałeś w słusznej sprawie? *zaczełem *ma optarty cały podbródek przez ciebie.

-A skąd wiesz? * zapytał Armin

-STOP!! *powiedział Lys *W tej chwili przez calutki mecz jesteśmy jednościa wiec jeśli jeden i drugi mysli z was żeby dac sobie w morde to dopiero po meczu *spojrzałem na niego

-Masz racje wiec Słodkie koty!!

-Graja razem!!! *wydarli się wszyscy nawet rezerwowi.

-GRAJĄ RAZEM!!! *Było jeszcze głośniej. Wybiegliśmy z przebieralni przed nami tańczyły dziewczyny z 2b śliczne i duzo starsze od nas ale to nic były warte oglądania.

-dzisiaj za

-Nie słysze co? *wydarł się Kastiel a ja nie opuształem wzroku od ślicznych dziewczyn.

-prosze Iris na kolacje *powiedział Lys patrzac gdzieś i machając do widowni. Kiedy tylko ja tam spojrzałem dziewczyny  wstały i walnęły transparent

,,WYJDZIESZ ZA NAS KASTIEL I LYSANDER’’

Zaczełem się śmiac pokazując mu to on też był z tego faktu zadowolony. Jednak kiedy one się dary

-KOCHAM CIE KASTIEL



-KOCHAM CIE LYSANDER!!!! * ja spoglądałem na chyba jednyna dziewczynę  w tym liceum która nie krzyczała tylko siedziała sobie spokojnie, bładząc wzorkiem po całym boisku. Nad czymś sie sastanawiała, ja jednak byłem pewny że z dnia na dzien zakochuję sie we mnie przez co mam te wladzę. Siedziała  w towarzystwie Rosali od której dostałem opieprz za swoje zachowanie. I od Iris dziewczyny prawdopodobnie Lysandra. Jej mina na nic nie wkazywała. To była moja sceniczna ukochana. Chciało mi się uśmiechac kiedy tak patrzyłem na nią. Spokojna nie wiedząca co ze soba zrobic dziewczyna. Po chwili jednak wróciłem do rozgrzewki. No i do krzyków.


-KOCHAM CIE KASTIEL!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz